I robilam plan pracy na dzis i jak sie uda, na dzien naprzod. A chociaz juzem stara jak but ( jak Wam sie wyrazenie nie podoba, to sobie popatrzcie do mojej szafki), jeszcze nie osiagnelam tego nieslychanego szczescia, bedacego najwyrazniej udzialem wiekszosci otaczajacych mnie ssakow, wlaczajac w to 2 koty rodzaju meskiego - znaczy, Tajemniczej Umiejetnosci Planowania Czasu, wedlug potrzeb i trzymanych w reku kart.
No nie umiem, kurde, i juz.
Siadam, kartke przed soba klade, olowek gryze, no i nic. A raczej cala kupa rozmaitosci, a kazda jak hydra stuglowa, taka jej luskowanta nac; zaledwie na taka rozmaitosc zerkniesz, a juz jej odrosty wszedzie wylaza: zerkasz na "lista cen xyz" i zanim sie obejrzysz, wyrasta jej brodawka "rachunki", "mail do Mamy", "sens zycia", "sprawdzic godziny odjazdow pociagow do zyx", i tak dalej, i tak w nieskonczonosc.
Ciekawa jestem, czy wszyscy psychotycy potrzebuja tyle godzin snu, co ja, czy zalezy. Jesli zalezy, to znaczy, ze wyciagnelam najkrotsza slomke. Albo najdluzsza, kwestia punktu widzenia.
Do rzeczy ( powiedzial psychotyk... ( powinno byc " napisala psychotyczka, ale brzmi koslawo, co nie?)) - pomyslalam sobie, skaczac z jednego odrostu myslowego na drugi, ze skoro jestem totalnie niezdolna do uporzadkowania tego czegos, co mam w glowie, to najlogicznej bedzie pozawracac d... tym b....m innym, co niechcacy klikna. Nieno, zartuje. Tak naprawde to sobie powiedzialam, ze byc moze osczczedze troche czasu, jesli nie bede zapominac i za kazdym razem wyrzucac do smietnika psychotycznego zapomnienia ( tralalala), tego wszystkiego, co sie namyslalam w pocie pryszczatego czola. Jeno, zeby zapisac gdzies, gdzie sie latwo znajdzie, byc moze nawet uzywajac jakiejs tam metody - typu Porzadek Alfabetyczny, co nie?
Na poczatek wyszlo mi nieco gornolotnie - mysl uczepila mi sie slowa "wiara". I w dodatku wcale nie "czuwaj wiara", ani nie "stara wiara" ( znaczy politycznie poprawnie...), ino wiara tout court.
NO WIEC ( sliczny jest taki poczatek zdania, mimo ze nieco juz wyswiechtany), skoro mamy juz nastepujace skadniki:
No nie umiem, kurde, i juz.
Siadam, kartke przed soba klade, olowek gryze, no i nic. A raczej cala kupa rozmaitosci, a kazda jak hydra stuglowa, taka jej luskowanta nac; zaledwie na taka rozmaitosc zerkniesz, a juz jej odrosty wszedzie wylaza: zerkasz na "lista cen xyz" i zanim sie obejrzysz, wyrasta jej brodawka "rachunki", "mail do Mamy", "sens zycia", "sprawdzic godziny odjazdow pociagow do zyx", i tak dalej, i tak w nieskonczonosc.
Ciekawa jestem, czy wszyscy psychotycy potrzebuja tyle godzin snu, co ja, czy zalezy. Jesli zalezy, to znaczy, ze wyciagnelam najkrotsza slomke. Albo najdluzsza, kwestia punktu widzenia.
Do rzeczy ( powiedzial psychotyk... ( powinno byc " napisala psychotyczka, ale brzmi koslawo, co nie?)) - pomyslalam sobie, skaczac z jednego odrostu myslowego na drugi, ze skoro jestem totalnie niezdolna do uporzadkowania tego czegos, co mam w glowie, to najlogicznej bedzie pozawracac d... tym b....m innym, co niechcacy klikna. Nieno, zartuje. Tak naprawde to sobie powiedzialam, ze byc moze osczczedze troche czasu, jesli nie bede zapominac i za kazdym razem wyrzucac do smietnika psychotycznego zapomnienia ( tralalala), tego wszystkiego, co sie namyslalam w pocie pryszczatego czola. Jeno, zeby zapisac gdzies, gdzie sie latwo znajdzie, byc moze nawet uzywajac jakiejs tam metody - typu Porzadek Alfabetyczny, co nie?
Na poczatek wyszlo mi nieco gornolotnie - mysl uczepila mi sie slowa "wiara". I w dodatku wcale nie "czuwaj wiara", ani nie "stara wiara" ( znaczy politycznie poprawnie...), ino wiara tout court.
NO WIEC ( sliczny jest taki poczatek zdania, mimo ze nieco juz wyswiechtany), skoro mamy juz nastepujace skadniki:
- potrzebe do zaspokojenia ( wiecej porzadku i czasu),
- pomysl na zaspokojenie w / w potrzeby,
- swiadomosc, ze jesli teraz przeskocze na inna galaz, nigdy juz do tego bloga nie wroce i bedze trzeba ten czas zamiescic na dluuuuuuugiej liscie strat w bilansie czasu,
to jednak wybiore jakis sposob porzadkowania hasel i wmuruje w wirtualnosc to, co mi sie jeszcze placze w tylnych platach, czego nie udalo mi sie zapomniec w ciagu dwudziestu ostatnich minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz